Forum www.parowozy.com.pl Strona Główna www.parowozy.com.pl
Parowozy z Wolsztyna
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Naprawy Ty42-24 i Ty42-107
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.parowozy.com.pl Strona Główna -> Poczekalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ty2-953




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Wto 23:09, 14 Sty 2014    Temat postu:

Tak w kwesti wyjaśnienia to nie jestem z Pyskowic, nie brałem udziału w naprawie tego parowozu itd... i nie chce nikogo bronić ani obwiniać, nie znam też Pani/Pana Ty2-911 (nick wybrałem sobie po któreś tam paradzie parowozów zafascynowanym dzwiękiem i gracją tych parowozów). Moje przmyślenie i odczucie na temat tzw. miłosników udzielający się na tym czy innym forum w internecie poprostu rysują obraz społeczeństwa o jakim pisałem wyżej i nie odnosi się to do tematu Ty42-24 lecz ogólnie. Pana Mierosławskiego również osobiście nie znam ale szanuję bo wiem że wiedze ma ogromną dodatkowo popartą doświadczeniem, i zawdzięczam mu masę fotografii z dawnych lat które dzisiaj mogę sobie pooglądać w necie przy porannej kawie !Smile Za co mu bardzo dziękuję. A co do naprawy Ty42 to jesli naprawiają ją osoby które potrafiły w dzisiejszych czasach wskrzesić ją i dać jej drugie życie to myśle że jest ona w najlepszych rękach i w lepszych być nie może. I tylko irytuje mnie jak ktoś poucza te osoby albo 'cfaniakuje' bo wie lepiej...bo zrobiły to albo tamto... i na pewno nie mam tutaj na myśli pana Pawła bo pisanie teorii popartej doświadczeniem to nie 'cfaniakowanie' tylko edukowanie i bardzo przyjemnie mi się to czyta, bo widać że teoretyczną wiedzę ma Pan popartą solidnym doświadczeniem i takich ludzi się szanuje. To tylko moje odczucie i może jestem przewrażliwiony.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ty2-911




Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 1:23, 15 Sty 2014    Temat postu:

P.Mierosławski napisał:


Że trochę złośliwości się należy Evil or Very Mad , to powiem, że nick Ty2-itd. można odczytywać zarówno w rodzaju męskim („parowóz”) i żeńskim („lokomotywa”). No i nie wiem, czy pisać „Proszę Pana”, czy też „Proszę Pani”. Może więc spróbuję tak trochę z rosyjska: „Proszę Was”, choć wiem, że dziś to zdecydowanie archaiczna apostrofa.



Zatem ma Pan kolejną zagadkę do rozwiązania.

Nie wiem czy praktykował Pan na parowozach czy nie.
Jednak Pana wcześniejsze wypowiedzi w stylu, że " było dużo czasu, żeby wszystko wychwycić " w odniesieniu do kilku miesięcu bezawaryjnych jazd parowozu, albo, że " po to są jazdy próbne po naprawie, żeby wszystko wychwycić i skorygować" można odebrać, że opierał się Pan tylko na teorii. A przecież teoria z praktyką nie zawsze idą w parze.
Stąd napisałem to co napisałem, bo takie odniosłem wrażenie.

Bo co niby mieli wychwycić podczas jazd próbnych po naprawie, albo w trakcje eksploatacji, skoro do tego nieszczęsnego dnia wytopienia panewki przez kilka miesięcu nic się nie grzało, za to wszystko było jak należy ??


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ty2-911 dnia Śro 1:36, 15 Sty 2014, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ty2-911




Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 2:43, 15 Sty 2014    Temat postu:

ty45408 napisał:
Ty2-911 napisał:
Nie ma to jak wielcy fachowcy i znawcy, którzy poczytali kilka książek o parowozach i wydaje im się, że wszystko wiedzą o tych maszynach i że są najwybitniejszymi i nieomylnymi ekspertami w tej dziedzinie.

Niedawno (26 grudnia) padło pytanie: "Oj gdzie się podziało to stare forum z którego szło się czegoś ciekawego dowiedzieć?". Ano, jak widać dogorywa, a przyczyną sa wypowiedzi niektórych Panów (piszę tak, bo nie wiem czy zwrot "kolego", czy też "ty" może ich urazić), którzy czują się urażeni, że ktoś śmie zadawać proste pytanie: Jaka była przyczyna awarii parowozu? Nikt tu nie neguje wielkiego zaangażowania i osobistego nakładu pracy wykonawców remontu, którzy zresztą zostali docenieni przez uczestników forum i władze lokalne Pyskowic.
Lecz pytanie takie zostało potraktowane prawie jako nietakt, szczególnie, że zadaje je człowiek nie należący do klanu ludzi posiadających (jak uważają) jakąś wiedzę tajemną, dostępną tylko dla osób wtajemniczonych.
Dlatego dyskusje na tym forum zamierają, gdyż nikt nie chce bawić się w emocjonalne "pyskówki" i czuć się niegodnym uczestniczenia w rozmowach tylko dla wybranych. Odpowiadam, bo zadałem to pytanie i poczułem się "wyrwanym do tablicy" niektórymi wypowiedziami. Ja właśnie jestem jednym z tych, którzy mając jakieś rozeznanie o technice i technologii budowy maszyn poczytałem kilka książek o parowozach, interesuje mnie ich budowa, a nie wiedząc wszystkiego zadaję pytania licząc na rzeczowe odpowiedzi.
Nie byłem nigdy pracownikiem kolei, parowozy fascynowały mnie jako kilkunastoletniego chłopaka w latach 50-tych ub. wieku, kiedy były podstawowym środkiem trakcyjnym do przewozu towarów i ludzi. Największą frajdą były momenty, kiedy Ojciec zabierał mnie do parowozowni, lub mogłem uczestniczyć w wielogodzinnej jeździe na parowozie z pociągiem towarowym. Obecnie mając na karku tzw. "8 krzyżyk" i dużo czasu wracam do dawnej fascynacji tymi maszynami, lecz jestem wręcz zbulwersowany niektórymi wypowiedziami, zniechęcającymi do zabierania głosu na forum.
Jednym z chlubnych wyjątków jest kol. P.M., będący jak się zorientowałem autorytetem w dziedzinie budowy i eksploatacji parowozów, który potrafi w sposób rzeczowy, przystępny wyjaśnić wątpliwości.
Pozdrawiam wszystkich!


ty45408, zdanie, które zacytowałeś, nie było skierowane ani do Ciebie, ani do nikogo kto nie wie wszystkiego.
Raczej do tych, którym się wydaje, że wiedzą absolutnie wszystko i myślą, że są nieomylni.

Ja zresztą też nie wiem wszystkiego.

Jednak po przeczytaniu wcześniejszych wypowiedzi Najwybitniejszego i Największego (sądząc na podstawie Waszych wypowiedzi) w Europie Eksperta w dziedzinie parowozów, czyli Pana P. Mierosławskiego, odniosłem wrażenie, że ten Pan naczytał się książek o parowozach i że na tej podstawie uważa się na Największego Fachowca w tej dziedzinie.

A odnosząc się do wcześniejszych wypowiedzi Pana Mierosławskiego ciekaw jestem:
czy gdyby Pan Mierosławski posiadał czynny parowóz, np Ty2 lub Ty42, osobiście go obsługiwał i nim jeździł, to czy zawsze zdołałby uniknąć wytopienia panewki, albo podkucia zestawów kołowych, skoro tak bardzo zna się na rzeczy ??

Czy wtedy te zdarzenia (wytopienie panewki i podkucie zestawów kołowych) nigdy by nie miały prawa zajść, jako, że Największy Ekspert obsługiwałby parowóz ??


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ty2-911 dnia Śro 2:45, 15 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szepol




Dołączył: 07 Lut 2008
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wałbrzych

PostWysłany: Śro 3:42, 15 Sty 2014    Temat postu:

Ty2-911 napisał:
A odnosząc się do wcześniejszych wypowiedzi Pana Mierosławskiego ciekaw jestem:
czy gdyby Pan Mierosławski posiadał czynny parowóz, np Ty2 lub Ty42, osobiście go obsługiwał i nim jeździł, to czy zawsze zdołałby uniknąć wytopienia panewki, albo podkucia zestawów kołowych, skoro tak bardzo zna się na rzeczy ??

Czy wtedy te zdarzenia (wytopienie panewki i podkucie zestawów kołowych) nigdy by nie miały prawa zajść, jako, że Największy Ekspert obsługiwałby parowóz ??


Nie wystarczy napisać, że w tym wypadku zadziałał czynnik ludzki i wytopiono panewkę? No chyba, że była to wada materiału? Jeżeli już chodzi o całość sprawy to chyba bardziej wszyscy mają na myśli podkucie zestawów kołowych (czyt. błąd przy hamowaniu).

Nikt nie jest nieomylny, za swoje błędy trzeba płacić i teraz towarzystwo na pewno ponosi koszty całego casusu. Szkoda, bo to tylko niepotrzebne koszty.

Odpowiem Ci na Twoje pytanie, choć nie jest skierowane do mnie. Tak, jeżeli Pan Paweł Mierosławski zawsze robiłby wszystko rzetelnie i zgodnie z posiadaną wiedzą i doświadczeniem, to nigdy nie doszłoby do wytopienia panewek i podkucia zestawów z jego winy (czyli wykluczamy np. wadę stopu itd.). Myślę, że nie tylko Pan Paweł byłby takim niespotykanym fenomenem ale i wielu innych maszynistów w Polsce, tylko niestety tych coraz mniej. Nikt nie podważa wiedzy ówczesnej obsługi parowozu ale nie wmawiajcie ludziom, którzy zjedli zęby na kolei (nie mówię o sobie), że wytopienie dzieje się samo, na złość obsłudze i ku uciesze gawiedzi z forów internetowych. Jeszcze raz przypominam, czynnik ludzki, czyli to, co zawodzi najczęściej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szepol




Dołączył: 07 Lut 2008
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wałbrzych

PostWysłany: Śro 4:27, 15 Sty 2014    Temat postu:

Ty2-953 napisał:
Jak sąsiadowi auto się zepsuje i nie jeździ nim do roboty codziennie rano i nie wiecie dlaczego to też się tak niecierpliwicie?


Ty2-953 napisał:
Czytając te posty mam wrażenie że niestety spora część tego środowiska miłośników jest zawistna, zazdrosna, nie wiem jak to ująć, takie dziwne mam odczucie że niestety nie pasuje do tej grupy ludzi hasło jeden za wszystkich wszyscy za jednego... szkoda!


A ja mam wrażenie, że nie masz pojęcia czym są i jak działają towarzystwa/stowarzyszenia, szczególnie będące Organizacjami Pożytku Publicznego. To nie jest Twój sąsiad z Golfem III, nieco bitym od tyłu ale dobrze wyklepanym. Decydując się na taką formę musisz liczyć się z tym, że ludzie mogą, a nawet powinni Ci patrzeć na ręce. Historia zna różne przypadki z działań stowarzyszeń, więc są nawet specjalne narzędzi kontroli tych organizacji, one same mają obowiązek sporą część informacji publikować. Polecam poczytać, chyba nawet cała potrzebna wiedza dostępna jest w internecie.

Wracając do sąsiada, to jeżeli kupi sobie zamiast Golfa III np. Syrenkę 101 i zarejestruje ją jako zabytek (na tzw. "żółte tablice") to również sąsiad podlega kontroli. Wyobrażasz sobie, że sąsiad taką Syrenke (dziedzictwo narodowe) przebudowuje wg własnego "widzimisie"?

Nie mówię, że informowanie o przyczynach wytopienia należy do obowiązków TOZKiOS ale chyba nie powinna u nikogo budzić zniesmaczenia ciekawość innych. Szczególnie, że takie organizacje często żyją z tych ciekawskich i, co najciekawsze, dla ciekawskich. Taką mają misję społeczną.

P.S. Nie wymagam od nikogo oficjalnych informacji, jeżeli nie ma takowych to widocznie mają swoje powody.

Pozdrawiam,
Łukasz Szepelak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AXEL




Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: W-wa

PostWysłany: Śro 11:40, 15 Sty 2014    Temat postu:

Świeżbią mnie paluchy żeby sparafrazować klasyka:

"Je..em to je..em, na ch... drążysz?"

Wytopiła sie to się wytopiła, zestawy się lekko podkuły ale z tego co wiem już są po obtoczce, gotowe na parowozie, maszyna czeka na dzień wolnej zapadni by obrócić jeden blok po czym będzie składana. Zamieszanie i domysły jakby normalnie kocioł eksplodował w podziemiach centralnego a wszyscy się rozbiegli i nie ma winnych.

Co za różnica czy się wytopiła czy wytłukła panewka? Co za różnica czy to wina złego przelania czy wina obsługi? Co za różnica? Stało się koniec kropka. Parowóz jest naprawiony i w trakcie końcowego składania do kupy.

Jakieś jeszcze pytania zza ekranu monitora?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szepol




Dołączył: 07 Lut 2008
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wałbrzych

PostWysłany: Śro 18:45, 15 Sty 2014    Temat postu:

AXEL napisał:
Jakieś jeszcze pytania zza ekranu monitora?


Jakieś jeszcze odpowiedzi zza ekranu monitora?

Tym sposobem to już chyba niedługo będzie najsłynniejsze wytopienie panewki w Polsce Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AXEL




Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: W-wa

PostWysłany: Śro 22:41, 15 Sty 2014    Temat postu:

Szepol napisał:
AXEL napisał:
Jakieś jeszcze pytania zza ekranu monitora?


Jakieś jeszcze odpowiedzi zza ekranu monitora?

Tym sposobem to już chyba niedługo będzie najsłynniejsze wytopienie panewki w Polsce Laughing


No moje odpowiedzi są raczej z szopy ale jak kto woli


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
John C.




Dołączył: 10 Lut 2008
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 0:12, 16 Sty 2014    Temat postu:

Nie zabierałem głosu , czytałem. Czytał i pisał kolega z Piotrkowa z wielkim doświadczeniem życiowym. Pisał Paweł , bo chciał podzielić się wiedzą nie tylko praktyczną ale i wielką inżynierską wyniesioną z nie byle jakiej uczelni za kasę jak teraz pełno takich, ale Politechniki o dużych tradycjach i uznaniu. Co z tego wynikło? Ano że jest książkowym molem i zasadniczo guzik wie, jak zresztą Inni którzy próbowali coś tu logicznie tłumaczyć. APELUJĘ DO WOJTKA LISA ABY DAŁ JUŻ SPOKÓJ Z TYM FORUM I ZAMKNOŁ TĘ BEZIMIENNĄ ŻAŁOŚĆ, skoro różne osobniki zza nicków za nic mają autorytety, to w cholerę z tym forum, niech się kiszą dalej w swojej beczce. Pozdrawiam-Janek Czerwiński

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
P.Mierosławski




Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:01, 16 Sty 2014    Temat postu:

Ale się nawyrabiało!
Gdzieniegdzie jak widzę, „larum grają” do obrony Okopów Św. Trójcy się szykując (wieszcz Zygmunt się kłania – dodam dla wyjaśnienia). Obrońcy już dziarsko strzelają zamurowani we wzniesionej naprędce twierdzy. A tu przedpola puste, atakujących hord ani widu, ani słychu. Rzucane zza blanków pociski trawę zeschłą na strzępy rwą jeno, ptaszęta kwilące strasząc. Co bardziej zdesperowani, wzorem Małego Rycerza (Michała Wołodyjowskiego, znaczy) z żagwią gorejącą do podziemnych kazamatów z prochami się zbliżają...
A o taką drobnostkę chodziło…

Proszę, darujcie Czytelnicy ten prześmiewczy wstęp. Nie mogę bowiem wyjść z podziwu, jak próba zwykłej rozmowy, zwykłej wymiany poglądów w sieci może wyzwolić niepojęte działania w realu (czyli poza tym forum). Z życzliwości ograniczę się tylko do stwierdzenia, że gdzieś nastąpiła gruba pomyłka w kalendarzach. Mamy przecież rok 2014 a nie 1950, mechaniku… Orzechowski.
Przechodząc już na forumowe poletko: z niepokojem zauważyłem, że umiejętność czytania ze zrozumieniem prostego, napisanego potocznym językiem, tekstu bywa darem z pogranicza wiedzy tajemnej. Sztuką tak samo hermetyczną, jak te biedne kanaliki i panewki.
No bo przecież skoro napisałem i to kilka razy, że „defekt to rzecz zwykła”, podpierając to stwierdzeniem, że „Wytopienie, zaciągnięcie, wybicie panewki może się zdarzyć każdemu” - to pytanie o to, czy „Pan Mierosławski zawsze zdołałby uniknąć wytopienia panewki” było chyba zupełnie zbędne. No chyba, że ta figura retoryczna miała uzasadnić, w sumie nawet miły epitet: „Największego w Europie Eksperta”. Takiego awansu dawno już nie dostałem, toteż – po prostu – cieszę się, że odtąd można będzie chadzać w glorii.
Aby całkowicie zadowolić pytającego, napiszę odpowiedź prostym tekstem: „Niewątpliwie Pan Mierosławski nie zawsze zdołałby uniknąć wytopienia panewki”. Życie pokazuje, że używanie pojęć „zawsze” albo a contraire „nigdy” w odniesieniu do bliżej nieokreślonego przedziału czasu (a już szczególnie do przyszłości, której nikt nie przewidzi) jest obarczone na wstępie ogromnym ryzykiem i błędem. Ale spieszę jednocześnie donieść, że jak dotychczas (tzn w ściśle oznaczonym okresie mego dotychczasowego związku z parowozami) z wytopieniem panewki nie miałem do czynienia nigdy. Tak to już jakoś bywało, że jak dotychczas zawsze w porę udawało się zagrzaną panewkę namierzyć i jakieś środki zaradcze zastosować .
O „podkuciu” parowozu nie rozpisywałem się za specjalnie. Ale skoro postawiono pytanie, to również odpowiadam : „Niewątpliwie Pan Mierosławski nie zawsze zdołałby uniknąć podkucia lokomotywy”. Jednak gdy sięgnę pamięcią, to w czasach mojego praktykowania w parowozowniach o takim wypadku nie słyszałem. Za tzw „moich czasów” nie zdarzyło się takie coś, choć mi świta, że gdzieś, bodaj w Gnieźnie, widziałem maszynę odstawioną „na płaskie miejsca”. No ale Gniezno robiło naprawy dla wielu lokomotywowni. Przed takim przypadkiem przestrzegał mnie „słowem i czynem” każdy z uczących mnie maszynistów. Mój pierwszy „patron” pozwoliwszy mi poprowadzić pociąg pomiędzy Sławą i Skokami, po pierwszym hamowaniu „zdjął mnie z jazdy” i kazał przez następny miesiąc bacznie się przypatrywać tej czynności. Wtedy to nie było wcale miłe, ale po ćwierć wieku wiem, że ustrzegło mnie to przed rozmaitymi komplikacjami później…
----------
Ale zasadniczo chciałem napisać o czymś innym – o „patronach” i szkoleniu (tymczasem musiałem zamulić główną myśl tym wyrywaniem do odpowiedzi). No i teraz będzie właśnie o tym :
Do mych „patronów” – maszynistów, pomocników i warsztatowców miałem szczęście. Udawało się trafić na takich, którzy mieli do swej pracy chęć i zapał. Do tego też, i chcieli, i potrafili nauczyć. Praktykowanie w różnych parowozowniach (w moim przypadku siedem ich było…) dawało wtedy wspaniałą możliwość poznania różnych stylów i przyzwyczajeń pracy. Czasem nawet i pokutujących technicznych przesądów. Takie praktykowanie mogło i dawało bardzo wiele, nie różniąc się wtedy – tj w końcu lat 80-tych od podobnego terminowania pięćdziesiąt, czy trzydzieści lat wcześniej (jakie np. przeszedł mój Ojciec ). Koniec lat 80-tych – choć już schyłkowy dla okresu pary – pozwalał tez jeszcze na wybieranie miejsc, gdzie możliwości jazdy było relatywnie dużo. A na dodatek, że nie wszędzie (w zasadzie to tylko w Gnieźnie tego pilnowano) rygorystycznie – w stosunku do praktykanta, oczywiście – przestrzegano czasu pracy, bywało, że doba w dobę można było pokonywać parowozem 200-250 km (rekordowo nawet i powyżej 300…).
Piszę te słowa w odpowiedzi na post poddający w wątpliwość sens technicznego roztrząsania defektu parowozu. No bo „co za różnica”, że to, czy tamto ?

Jasne. Patrząc z boku to różnica żadna. Coś tam, w sumie drobnego dla ogromu całości przedsięwzięcia pt „czynny Ty42”, się popsuło, zostało naprawione. I szlus, zwykła rzecz.
Oczywiście, że zwykła. Ale zwykła dla tych, którzy parowóz mieli lub mają na co dzień. Tutaj znajdujemy się na forum o parowozach. To tu wszakże roztrząsane są, dla większości populacji dziwaczne (tak, dziwaczne!) zagadnienia w rodzaju, gdzie Ty51-ileśtam stacjonował w 1959 roku. To przecież, obiektywnie spoglądając, też żadna różnica. A jednak, takie tematy wzbudzają spore zainteresowanie. Moim zdaniem – to tutaj właśnie jest i najlepsze miejsce, i potrzeba (tak, potrzeba!) dyskutowania technicznych zagadnień i przez to deponowania praktyczno-technicznej wiedzy parowozowej.

Obecnie młody człowiek nie ma – tak jak kiedyś, w formie, którą powyżej opisałem – żadnych szans poznania niuansów parowozowego fachu. A przecież - zakładam i życzę tego sobie i innym - lokomotywy parowe w Polsce, mimo wielu przeciwności będą nadal żyły. I co dalej ?

Ludzie z mego pokolenia, którzy mieli do czynienia z parowozami w normalnej eksploatacji mają dzisiaj do spełnienia poważną misję przekazania wiedzy następcom. To właśnie – a nie trzymanie „pod dywanem” pseudotajemnic - jest rzeczywistą oznaką solidarności, raptem przed kilkudziesięcioma godzinami tak gorąco postulowanej na tym wątku forum.
Omawianie przypadków jakie zdarzają się, lub mogą zdarzyć na parowozie, to nie jak niektórzy chcieliby odczytywać działanie na wzór „referatu dochodzeń”. Przecież tu nikt nie ustala personalnej winy, nie kieruje palca wskazującego w tę lub inną stronę. Ostatecznie przecież te kwestie są i tak zawsze w rękach właściciela danego pojazdu, wagonu, czy lokomotywy, i to do niego zawsze należeć będzie ostateczna ocena zaistniałego poszczególnego zdarzenia. Tu, na ogólnie dostępnym forum tematycznym, takie sprawy powinno się jednak omawiać, nawet szczegółowo, przy okazji szeroko sięgając do teorii czy bliższych lub dalszych przykładów. Bez tego, bez wymiany doświadczeń, nasze piękne hobby umrze śmiercią naturalną, nawet wtedy, gdy będą już pieniądze na kolejne naprawy coraz ciekawszych, czy starszych maszyn.

Ilu jest dzisiaj w kraju hobbistów, którzy sami są w stanie prawidłowo przygotować parowóz do jazdy na zimno ? Ilu poradzi sobie z inżektorem, który „odbił” w czasie jazdy ? Ilu w ogóle wie, kiedy inżektorem się posłużyć – przed stacją, za stacją, itp. ? Ilu zepnie parowóz z tendrem ? A ilu nie spanikuje i postąpi właściwie, gdy nagle zaczyna „walić” mechanizm, gdy maszyna po zamknięciu przepustnicy „oszaleje”? Ilu wreszcie wie, jak ratować się przy zbyt szybkim wjeździe na rozjazd ustawiony „na krzywo” ?

Kilku ?
Kilkunastu ?
Kilkudziesięciu ?

To są poważne pytania, od których może kiedyś zależeć ludzkie zdrowie lub nawet życie. Parowóz nigdy nie był i nigdy nie będzie zabawką, modelikiem z H0. To twarda i czasami bardzo niebezpieczna maszyna. Dlatego trudno jest mi się zgodzić z bagatelizowaniem czy wręcz ośmieszaniem merytorycznej dyskusji technicznej, na – przecież parowozowym – forum.

Pozdrawiam P.Mierosławski


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez P.Mierosławski dnia Czw 11:13, 16 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ty51infy




Dołączył: 03 Wrz 2012
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: CHORZÓW

PostWysłany: Czw 18:15, 16 Sty 2014    Temat postu:

Bardzo dobrze Pan pisze Panie Mierosławski, a może Pan i kolega Axel by mogliście pociągnąć ten temat który założył kol. Kucyk zanim zniknął i mogli byście rozwinąć np. to co Pan napisał wcześniej o odbiciu inżektora, co to jest że maszyna szaleje po zamknięciu przepustnicy, i jak ratować sie jak sie za szybko wjedzie na rozjazd, i o całej sztuce prowadzenia parowozu. Ja jestem tylko miłośnikiem kolejowym, nikogo tu nie znam osobiście, lubie parowozy i jedynie oglądam je na paradzie w Wolsztynie. raz udało mi sie załapać na przejazd w parowozie, było to w 2011 roku i jechalem w Pm36 na trasie Gdańsk-Poznań. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ty2-911




Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:11, 16 Sty 2014    Temat postu:

Panie Mierosławski.

Mój sprzeciw wywołał przede wszystkim ten fragment Pana wcześniejszej wypowedzi (a konkretnie to pogrubione zdanie) :

" ... i własnie po to po naprawie bywały jazdy próbne, aby wszystko co miało "strzelić" - wystrzelało się na próbie.
Ale tutaj od naprawy upłynęło już sporo czasu, parowóz - jak widać z rozmaitych wpisów w internecie - przebiegł juz sporo kilometrów. Tak więc nawet jeżeli cos było niedopasowane w naprawie, to było wystarczająco dużo czasu aby to zauważyć i poprawić. Upływ czasu od naprawy i przejechane kilometry świadczą jasno, że przyczyną wytopienia była obsługa, która albo wcześniej nie dopatrzyła wszystkiego po naprawie, albo już w dniu defektu nie :
- posmarowała dobrze panewki (zalała ją zbyt mało, lub zbyt dużo - zakręcając korek i dając lekkiej powietrznej poduszeczki pod korkiem);
- sprawdziła, czy stempelek się nie zacina;
- sprawdziła, czy w panewce nie ma brudów a w puszce wody;
- kontrolowała stanu panewki podczas jazdy (nawet na krótkim odcinku panewka potrafi zagrzać się solidnie). ... "


W zdaniu: " Upływ czasu od naprawy i przejechane kilometry świadczą jasno, że przyczyną wytopienia była obsługa,"
zasugerował Pan jasno, że całą winę za to wytopienie ponoszą ludzie z obsługi tego parowozu. Wskazał Pan na nich jako powód.

Tak to odebrałem po przeczytaniu tego fragmentu. Ten fragment Pana wypowiedzi spowodował całą tą kłótnię. I do tego fragmentu mam zastrzeżenia.

Przecież równie dobrze do tego wytopienia mogła się przyczynić jakaś wada materiałowa panewki, która mogła ujawnić się dopiero przy większej prędkości (?)

Jakby napisał Pan, że:
Upływ czasu od naprawy i przejechane kilometry mogą świadczyć (ale nie muszą), że przyczyną wytopienia mogła być obsługa, ... , ale mogła to być też wada materiałowa,

albo coś w tym stylu, a nie "świadczą jasno, że przyczyną wytopienia była obsługa",
to bym nie napisał tego co napisałem.

Takie są te moje zastrzeżenia odnośnie Pana wcześniejszej wypowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ty2-911 dnia Czw 23:17, 16 Sty 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AXEL




Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: W-wa

PostWysłany: Pią 1:31, 17 Sty 2014    Temat postu:

Przecież tu widać, że to chodzi o współzawodnictwo drużyn. Ktoś sypnął piasku w panewki przodującej drużynie i tyle Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
P.Mierosławski




Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:36, 17 Sty 2014    Temat postu:

AXEL napisał:
Przecież tu widać, że to chodzi o współzawodnictwo drużyn. Ktoś sypnął piasku w panewki przodującej drużynie i tyle Razz


Ale, ale. Takie przypadki, jak wszyscy pamiętamy (zresztą było ich chyba tylko kilka) zdarzały się w MD (tak by wyglądało, sądząc po widoku z okna) Warszawa Praga Laughing . A ona już dawno zrównana z ziemią. Wydaje mi się też, że szkoda byłoby czasu na poszukiwanie sabotażystów czy spiskowców. Spiskomania to, jak pokazuje wieloletnia historia (także i z mechanikiem Orzechowskim) przecież domena partyjnych wszelakiej maści, pojawiająca się w tzw „polytyce” jak wytrych wtedy, gdy miałkość argumentów lub brak rozsądku widać jak na dłoni. No i sama kwestia współzawodnictwa, to już chyba dawno przebrzmiała historia, niestety. Nawet nie można podjąć zobowiązania do spalania gorszych gatunków węgla Crying or Very sad , bo na ten lepszy i tak już ciężko trafić…

Niemniej jednak zastosowany cytat z nacz. Tuszki jest ważny. Chodzi mi tu o kwestię przodującej drużyny. Przodującej, bo pierwszej.
Jak wspomniałem już wcześniej – uruchomienie Teigreka siłami społeczników jest sprawą przełomową. Jest to przedsięwzięcie o potężnej skali, w znacznej mierze technicznej, a chyba w o wiele istotniejszej organizacyjno-logistycznej. Na ten przełom nakłada się jeszcze jedno – otóż po raz pierwszy maszyna jest obsługiwana własnymi siłami, a nie jest oddana zarządowi kolei w użytkowanie.
Pierwsze tego typu „społeczne” odbudowy – wąskotorowy „Las” i normalnotorowy TKi3 były co prawda odbudowane staraniem społecznym, ale ich późniejszą eksploatacją zajmowały się jednostki ówczesnych PKP. W przypadku „Lasa” - wiem na pewno, a przypadku TKi3 – tak myślę, czas pokazał, że nie było to rozwiązanie szczęśliwe, choć w tamtym okresie jedyne do zrealizowania. Teraz jest inaczej. Od powodzenia „Projektu Teigrek” - uważam - zależy wiele. Zależy chyba przyszłość (celowość?) ewentualnych odbudów w przyszłości, na pewno nie tylko ograniczonych do kręgu maszyn pyskowickich. Powodzenie tego przedsięwzięcia może przetrzeć sporo szlaków. Ale może też je zamknąć definitywnie – i to nie tylko patrząc z punktu widzenia formalnego ale choćby i mentalnego.
Skoro więc od tego może zależeć przyszłość nie tylko tego, co jest w Pyskowicach – to może nie powinniśmy (w imię tzw „poprawności”) unikać – może czasem trudnej, ale jednak rozmowy?
----------------------------------
Na wątki wcześniejszych postów będę odpowiadał sukcesywnie, poniżej tylko na jeden :
Cieszę się z odzewu odnośnie merytorycznej dyskusji na tematy techniczne. Z przyjemnością mogę taka dyskusję zasilać swoimi tekstami, ale chciałbym aby była to dyskusja żywa, tj taka którą zasilałoby więcej osób ściślej związanych z parowozami. Głupio by było, gdyby jakiś pojedynczy „Największy w Europie Ekspert” pouczał ex cathedra. Czasy scholastyczne, szczęśliwie od kilku wieków mamy już z głowy.

Żeby jednak już zacząć pomału – teraz byłoby o „oszalałym parowozie"; :
Pewnego lutowego poranka TKt48-35 prowadziła pociąg osobowy z Zagórza do Łupkowa. Pod górę. Ze stacji w Zagórzu ruszyła elegancko. Za przejazdem koło kościoła zostało zrobione kontrolne hamowanie – pozytywnie, po czym pociąg rozpędził się ponownie idąc gładko. Przed dojazdem do pierwszego przystanku w Tarnawie, po zamknięciu przepustnicy i wyłożeniu stawidła parowóz zaczął szarpać prawą stroną, prawie się przekaszając. Tyle objawy. Dodam tylko, że pociąg doprowadzono planowo do Łupkowa potem powrócono do Zagórza (też z planowym pociągiem), a problem udało się usunąć w lokomotywowni jeszcze tego samego popołudnia.
Jaki był scenariusz dalej ? Co się stało ? Jakieś propozycje ?

Pozdrawiam P.M.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez P.Mierosławski dnia Pią 13:37, 17 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
P.Mierosławski




Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:58, 17 Sty 2014    Temat postu:

Ty2-911 napisał:
(...)Jakby napisał Pan, że:
Upływ czasu od naprawy i przejechane kilometry mogą świadczyć (ale nie muszą), że przyczyną wytopienia mogła być obsługa, ... , ale mogła to być też wada materiałowa, albo coś w tym stylu, a nie "świadczą jasno, że przyczyną wytopienia była obsługa",
to bym nie napisał tego co napisałem.

Skoro jest pytanie to odpowiadam :
Zabierając kiedyś głos w dyskusji – zwróciłem uwagę, że przyczyn tego typu defektu nie powinno upatrywać się w źle wykonanej naprawie. Wskazałem, że po naprawie są próby, ale również podałem i to, że lokomotywa po naprawie już sporo przejechała i nic się nie działo. W ten sposób podkreśliłem, że naprawa została wykonana w sposób prawidłowy – w odniesieniu do tego przypadku. Uważam, że podkreślenie tego faktu ma bardzo istotne znaczenie.
Dalej – wskazałem, że przyczyna takiego defektu może być zupełnie banalna, wynikająca właśnie z błędu obsługi, który co potem wydrążyliśmy dogłębnie – zdarza się wszędzie i zdarzał, jak świat światem. Uważam też, że podkreślenie banalności i powszechności takiej przyczyny ma także istotne znaczenie.

Oczywiście, początkowo starałem się jak najbardziej skracać. W związku z tym pokazałem tylko i wyłącznie przyczyny czysto bezpośrednie, nie wnikając już (oczywiście wbrew sztuce badania wypadków, ale zgodnie ze sztuką streszczania się na forach) głębiej w przyczyny pośrednie. Podałem jednocześnie takie przyczyny, których prawdopodobieństwo wystąpienia byłoby największe.

Oczywiście, rozpatrując prawdopodobieństwa należy stwierdzić, że istnieje możliwość ujawnienia się wady materiałowej. W mojej ocenie jednakże – zważywszy na okoliczności – prawdopodobieństwo takiej przyczyny jest małe. Wadą taką mogło być bowiem albo jedna z typowych wad odlewniczych, albo odspojenie się i przemieszczenie sporego płatu stopu. Uważam, że wada odlewnicza dawałaby widoczne symptomy (grzanie się) znacznie wcześniej. Zaś odspojenie się (więc pęknięcie) musiałoby nastąpić bardzo gwałtownie, bowiem nawet nieprzylegający spory fragment stopu, również wcześniej powinien dawać „ostrzeżenia”. Odspojony od brązu stop w tym miejscu nie przekazywałby ciepła do korpusu, a więc miejscowo zaciągałby się, a więc zapewne i sporo wcześniej grzał (to prawda, że nie na całym obwodzie). Warto też zwrócić uwagę na to, że w panewce korbowodowej jest utrudniona możliwość utraty kawałków pękniętego stopu. Po jednej stronie mamy pierścień dystansowy do panwi głównej wiązarowej, po drugiej zaś przeciwkorbę. Nawet wysunięty kawałek kasujący luz, ściąłby się szybko. Przesunięty zaś zawalcowałby się. Grzanie na pewno by wystąpiło, ale nie w formie lawinowej.

Pozostaje kwestia najczęstsza – braku wystarczającej ilości środka smarowego, co jest nierozerwalnie związane z obsługą.
Wydaje mi się, że cały problem leży w zbyt dosłownym rozumieniu słowa „obsługa”, które w skrócie zbyt mocno zostało personalizowane, tj utożsamiane tylko z samą drużyną. Tymczasem – choć to prawda, że wprost tego wcześniej nie napisałem – pojęcie obsługi jest znacznie szersze. Obsługa urządzenia to ważna część jego eksploatacji, obejmująca całość bezpośrednich działań przy tym urządzeniu. Ujmując w dużym skrócie i jak najbardziej potocznie – jest to agregat powstały przede wszystkim z 1) ludzi; 2) ich umiejętności i przyzwyczajeń; 3) procedur; 4) rozporządzalnych zasobów; 5) wpływu otoczenia. Mówiąc inaczej – wtedy jest wszystko OK – jeżeli są spełnione dwa warunki konieczne: a)każdy z poszczególnych elementów jest OK, b) wszystkie elementy współgrają ze sobą.
Nie można więc zawężać (a to jest niestety częste, bo najłatwiejsze) tylko do samego czynnika ludzkiego, czyli tego pkt. 1). To tak jak z orkiestrą – muzycy wszyscy są najlepsi (pkt 1 spełniony); grali w orkiestrach (pkt 2 też), każdy ma właściwe nuty (pkt 3) i najlepsze instrumenty (pkt 4). Siedzą też wygodnie w odpowiedniej cichej sali (pkt 5). Wszystko jest więc OK, tylko, że nigdy nie mieli okazji pograć ze sobą razem. No i efekt końcowy jest jaki jest… Wszystko z osobna jest w najlepszym porządku, a symfoniczny zespół gra gorzej od podwórkowej, pijanej w dym kapeli.
O kwestii braku jakiegoś elementu układanki wspomnę tylko dla porządku. Najlepiej wykształcony ślusarz nie przykręci śruby sześciokątnej mając w dyspozycji tylko wypasiony komplet śrubokręty.
Przechodząc do omawianego przykładu – wszystko z osobna w obsłudze mogło być OK – ale jednak efekt końcowy, tak jak w przypadku orkiestry najlepszy nie był. Jednak coś w ostatecznym rozrachunku nie złożyło się tak jak należy.
Nie wiemy jaki był ciąg zdarzeń przed defektem. Może powodem pośrednim było po prostu zmęczenie ? Może ktoś wziął na siebie zbyt dużo obowiązków ? A może ktoś umówił się i nie przyszedł, i trzeba było na gwałt zrobić we dwóch robotę za trzech ? A może ktoś z boku, mówiąc kolokwialnie zawracał osobom obsługującym tzw „d…” ? Może natrętnie pchał się z aparatem, albo zadawał milion pytań ? Może chciał „pomagać” ? A może zdarzyło się jeszcze coś z katalogu opisującego „agregat obsługi”?
Dla mnie – bezpośrednie przyczyny są takie, jak to pokazuje rachunek prawdopodobieństwa. Natomiast niewątpliwie nieznane są przyczyny pośrednie. Sądzę, że w nich leży odpowiedź na wszystkie nasze pytania.
P.M.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.parowozy.com.pl Strona Główna -> Poczekalnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 11 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin